Melduje, że "Idiotę" skończyłam
Na ostatnim spotkaniu z p. Anną Bolecką (pisarka, autorka książek "Biały kamień" i "Kochany Franz" - o Kafce, żadnej z nich nie czytałam, natomiast autorka przesympatyczna i bardzo mi sobą zaimponowała
) padło stwierdzenie, że nie ma w ogóle dobrych zakończeń, że wszystkie są beznadziejne. Ale ja się nie zgadzam! Po pierwsze Irving ma dobre zakończenia, ale nad tym się już nie będę rozwodzić, on po prostu wszystko ma dobre
(chociaż może znaczący jest fakt, że pisanie powieści zawsze zaczyna od zakończenia... dopóki nie wymyśli zakończenia, to nie siada do pisania).
A po drugie, to właśnie zakończenie "Idioty" zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jest dość przewidywalne, ale sposób w jaki pan D. to wszystko poprowadził jest rewelacyjny. Powieść jako całość nabiera jeszcze większego znaczenia. Poza tym przemiana Myszkina w moich oczach była tak ekstremalna, że na kolana przed autorem jak to świetnie poprowadził :]
Co do przewidywalności zakończenia - umówmy się, literatura XIX wieku już w tej chwili nie jest po to, żeby zaskakiwać zakończeniem, bo raczej tym nie zaskoczy. Natomiast jeśli chodzi o wykonanie, warsztat, to bardzo dużo można się nauczyć
Ponieważ tak sobie pomyślałam ten temat - żeby pisać o
aktualnie czytanych książkach - będę go realizować.
W tej chwili jeszcze cały czas czytam też Allardyce Nicoll - "Dzieje Teatru". Jestem na etapie
commedia del'arte, czyli ok. XVI-XVIII w. we Włoszech. Jeśli kogoś tematyka teatru interesuje (skąd się wziął, jak wyglądał w różnych okresach, jak się zmieniał), to bardzo polecam, bo rzecz jest napisana naprawdę ciekawie. Beletrystycznych wartości nie ma żadnych, ale poznawcze owszem, owszem