Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Strony: [1] 2
Drukuj
Autor Wątek: Czytanie a pisanie?  (Przeczytany 21878 razy)
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 132

tautologią kaprysów... makulatury chmurą...


« : 25-03-2009, 18:42:19 »

Ponieważ na forum spotykają się twórcy czasopisma, czyli w dużej mierze osoby piszące, pomyślałam, że to może być ładne wprowadzenie w dyskusję o książkach :] i zresztą sztuce w ogóle tak naprawdę.

Mnie się wydaje, że bez czytania nie ma pisania. Miewałam okresy w życiu, że bardzo mało czytałam (czytałam z musu literaturę naukową do zajęć na studiach) i wtedy też pisanie jakoś tak mi nie szło.

A zresztą samo to, że w ogóle się wzięłam za pisanie wywiodło się z zafascynowania czytaną książką Uśmiech
Zapisane

Mijaj zdrów otwarte okna.
olga.rarytas
redakcja
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #1 : 25-03-2009, 22:01:36 »

Ja często w książkach czy gazetach znajduję natchnienie do swoich tekstów, co potwierdza Twoją tezę co do tego że bez czytania nie ma pisania w 100%;-)
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #2 : 25-03-2009, 22:15:30 »

Fakt, natchnienie często ma źródło w lekturze, w obejrzanym filmie, lub innym wydarzeniu które nam się przytrafia. Ale myślę, że bez czytania natchnienie też by się znalazło. Myślę, że czytanie daje jednak coś innego, ważniejszego, bez czego nie da się pisać... pewne obycie, ciągłość z tradycją, korzenie! Dzięki temu autor nie jest zawieszony w próżni, ale zanurzony w tradycji. Uśmiech
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 132

tautologią kaprysów... makulatury chmurą...


« Odpowiedz #3 : 26-03-2009, 07:45:22 »

Co więcej jeszcze, wydaje mi się, że w jakimś stopniu posiłkujemy się stylem czytanych tekstów, konstrukcją, nie tylko treścią. Ja coś takiego u siebie zauważam Uśmiech zmienia mi się nieco styl (to nie są jakieś diametralne zmiany, ale można je chyba zauważyć)  w zależności od tego, jakiego autora właśnie czytam Mrugnięcie Myślę, że to bardzo rozwijające.
Zapisane

Mijaj zdrów otwarte okna.
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #4 : 26-03-2009, 16:51:58 »

Dokładnie tak:), po prostu mistrzów warto podpatrywać i uczyć się od nich.
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 132

tautologią kaprysów... makulatury chmurą...


« Odpowiedz #5 : 29-03-2009, 13:25:45 »

"[...]Kolejna zasługa George'a Bennetta polega na tym, iż zawczasu przestrzegł mnie, że najprawdopodobniej skazany jestem na "czytanie jak pisarz". Co miało oznaczać, że zawsze będę miał wyjątkowo ustalone i osobiste zdanie na temat przeczytanych dzieł. Przypuszczam, że chodziło mu po prostu o to, że - podobnie jak większość znanych mi pisarzy - moim przekleństwem będzie gust literacki nie do obronienia i poniżej wszelkiej krytyki. (Chichot) George miał jednak wystarczająco dużo taktu, by nie powiedzieć mi tego wprost. [...]"
John Irving, "Wymyślona dziewczyna"

Tak się zastanawiam, czy są faktycznie różne sposoby czytania? Ja pamiętam sytuacje z liceum, kiedy jeszcze wypożyczałam z biblioteki przede wszystkim fantasy (i to często takie zupełnie podrzędne), jak czytając książkę miałam ochotę złapać za ołówek i robić biedaczce jeszcze jedną redakcję, bo nie bardzo dało się ją czytać Język Podobne odczucia wywołują we mnie książki Coelho, tylko w tym wypadku nie ma co bawić się z ołówkiem, tylko należałoby napisać je od początku Język Czasem irytuje to tym bardziej, że niektóre jego myśli są całkiem ciekawe.
Zapisane

Mijaj zdrów otwarte okna.
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #6 : 01-04-2009, 18:52:29 »

Akurat jeśli chodzi o Coelho, to wg mnie nie ma tu niczego co warto by było poprawiać. Język na poziomie 13 latki, trudno nazwać to w moim przekonaniu literaturą! Filozofia na poziomie... 13 latki, więcej banałów niż Mądrości, do tego podana patetycznie i w sposób kojarzący mi się Pismem Świętym. To by tłumaczyło dlaczego niektórzy twierdzą, że ta książka jest dla nich niczym Biblia. Przeczytałem w swoim czasie połowę książki, resztę przekartkowałem bo nie jestem masochistą. A nawiązując do tematu dyskusji, Coelho mnie nie natycha:).
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 132

tautologią kaprysów... makulatury chmurą...


« Odpowiedz #7 : 01-04-2009, 19:59:08 »

Cytuj
A nawiązując do tematu dyskusji, Coelho mnie nie natycha:).

Kto w takim razie? Uśmiech

Mnie ewidentnie natycha Irving. Trochę też William Wharton swego czasu.
Irving jakoś tak daje po prostu motywację (na prozę przede wszystkim, na teksty dziennikarskie jeszcze nie znalazłam sobie motywatora, co być może choć trochę usprawiedliwia moją skandaliczną obsuwkę w kwietniu :]) i bardzo dobrze rozumiem to, o co jemu chodzi. Opowiadanie po prostu dobrej historii...
Natomiast Wharton jest do bólu szczery. Sama nie wiem jak to możliwe, żeby pisać z taką szczerością. I nawet jeżeli to jest szczerość raczej aktorska (wcale nie równoznaczna z kłamstwem!!! przeciwnie), to i tak mnie zadziwia, że można aż tak.
Oni obaj się w zasadzie świetnie uzupełniają, tak teraz pomyślałam... Język
Zapisane

Mijaj zdrów otwarte okna.
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #8 : 01-04-2009, 20:19:56 »

Kto mnie natycha? O choćby właśnie William Wharton... choć szczerze mówiąc dawno nie czytałem... ale w liceum (ach, ile wtedy było czasu na czytanie) pochłaniałem wszystko jak leci... wszystko aż do Domu na Sekwanie. Później przestałem, ale to bardziej z braku czasu i konieczności czytania czegoś innego. Dzięki miłości do Whartona dostałem też 6 na ustnej maturze z polskiego:), bo jak się okazało egzaminatorka mój zachwyt - wyrażony podczas odpowiedzi na ostatnie pytanie - podzielała:). Najlepszą jego książką zawsze pozostanie dla mnie debiutancki Ptasiek, ale zaraz za nią jednym tchem mogę wymienić piękną i wzruszającą  historię - Tato, antywojenną Księżycową jasną noc, Spóźnionych Kochanków i Werniks. A porównując ot choćby do Coehlo... to w przeciwieństwie do niego u Whartona odnajduje prawdziwą Mądrość, a nie tylko ustylizowane na nią banały.
Co do Irvinga, to zachęcony recenzjami Asi jestem po lekturze jednej (dopiero) książki i z pewnymi zastrzeżeniami, mogę powiedzieć, że spodobał mi się na tyle, że sięgnę po więcej:).
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
Monique
autorzy
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 4


« Odpowiedz #9 : 02-04-2009, 13:13:13 »

i tu Was trochę zaskoczę... już od czasów szkoły podstawowej lubiłam pisać wypracowania, później nie wyobrażałam sobie matury bez pisania tradycyjnej pracy z polskiego na określony temat.
Co do czytania książek... różnie z tym bywało. Z całą pewnością czytanie książek nie jest moją wielką pasją.
Wiele natomiast oglądam, ostatnio coraz więcej filmów... może niedługo będę mogła wziąć się za "krytykę" .
Pewnie żeby napisać dobry tekst dobrze jest podpatrywać jak to robią inni a wtedy fakt... bez czytania się nie obędzie.
Tematów do pisania jest wiele... życie samo nam je podpowiada wystarczy je tylko spisać... a może się mylę może potrzeba jeszcze czegoś więcej... Spostrzegawczości, wrażliwości, no i tej odrobiny talentu "pisarskiego" bo chyba jednak bez tego choćbyśmy się nie wiem jak bardzo wysilali i starali nic nie wyjdzie.
Zapisane
Resonaut
autorzy
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 49

Urodo... skónd ty sie bieresz?


« Odpowiedz #10 : 05-04-2009, 00:16:04 »

Gombrowicz. On a potem długo nikt, potem dopiero Kurt Vonnegut, Dostojewski, Hesse, może Bukowski czy Irvin Welsh. Wybaczcie, ale dla mnie róznice między Whartonem a Coelho jesli chodzi o dawkowanie patosu i procent dziecinady i taniochy, sa kosmetyczne, dodałbym jeszcze Carolla, który tez był strasznie modny. W literaturze lubię geniusz połączony z dystansem do własnego geniuszu, strojenie min za pomoca jezyka literackiego, mruganie okiem, "Transatlantyk" czy "Pornografia" to majstersztyki. Tchnie.
Zapisane
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #11 : 05-04-2009, 10:35:48 »

Gombrowicz, Vonnegut i Dostojewski też zajmują poczesne miejsce na mojej liście, a co do Whartona to się nie zgodzę, nie widzę u niego patosu, wręcz przeciwnie - prostotę,  nawet gdy mówi o wojnie, czy o miłości. Nie mówi do mnie aforyzmami.
A literaturę lubię różną, na mojej półce jest miejsce i na Gombrowicza i na Whartona i na Fiedlera i na Sapkowskiego, a nawet na Verne'a.
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
Resonaut
autorzy
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 49

Urodo... skónd ty sie bieresz?


« Odpowiedz #12 : 05-04-2009, 11:20:49 »

Oooo tak, Sapkowski jak najbardziej, w jego rękach fantasy nabiera znamion prawdziwej sztuki. No i zapomniałem o jeszcze jednym moim mistrzu - nieodrzałowany Stanisław Lem. Swoja droga czekam aż ktoś się zdobedzie na ekranizację "Niezwyciężonego", historia ma potencjał co najmniej taki jak "Matrix" Uśmiech
Zapisane
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 132

tautologią kaprysów... makulatury chmurą...


« Odpowiedz #13 : 08-04-2009, 09:48:56 »

Różnica między Whartonem a Coelho jest dla mnie w jednym, fundamentalnym elemencie - bo styl, tematykę, sposób narracji można lubić takie, albo inne, to rzecz gustu, całkiem zrozumiałe, że największy fan Gombrowicza nie będzie specjalnym fanem Whartona i w żaden sposób to moim zdaniem Whartonowi nie ujmuje Mrugnięcie - natomiast abstrahując od wykonania, różnica jest taka, że Wharton jest do bólu szczery. A Coelho nie. (Ciekawa jestem, czy się zgodzisz, Resonaut? Uśmiech) I to się bardzo dobrze czuje przy lekturze. Zresztą to pewnie wynika z motywów pisania, na Coelho się nie znam, nie mam pojęcia po co on pisze Język bo on mnie w ogóle nie interesuje jako człowiek (nie daje z siebie nic czytelnikowi, moim zdaniem, całe te teksty tchną taką niesamowitą sztucznością, już nie wspominając o braku umiejętności), ale o Whartonie wiem, że wszystko co opisał to przeżył, a zajął się w ogóle pisarstwem w bardzo późnym okresie życia na zasadzie autoterapii po II Wojnie Światowej. Jego styl jest specyficzny, może bardzo wciągać, a może cholernie nudzić, to fakt Chichot (do "Werniksu" podchodziłam dwa razy, ale to chyba też autorowi nie ujmuje...)

Zresztą co do Gombrowicza - znam jedna redaktorkę, która całkiem poważnie nie uważa jego pisarstwa w ogóle za literaturę, czy już nie daj boże sztukę Mrugnięcie bo ona lubi prozę realistyczną, a groteska jest z założenia be. Nie podzielam tego zdania, ale jest też takie, wiec tak jak mówię - wykonanie to już sprawa indywidualna. Natomiast wydaje mi się, że wartość pisarza jest także w tym ile z siebie daje czytelnikowi.
Zapisane

Mijaj zdrów otwarte okna.
duende
autorzy
Użytkownik
*
Wiadomości: 96



« Odpowiedz #14 : 25-04-2009, 22:01:53 »

Warton tak Uśmiech  Coehlo  tylko " 11 Minut" na tyle mi się podoba że stoi na mojej półce zaraz obok "Spóźnionych kochanków" Uśmiech
Inne książki Coehlo są dla mnie zbyt religijne a jego przemyślenia mnie jakoś nie "natychają".
Zapisane

Prettiest mess you've ever seen...Mrugnięcie
Strony: [1] 2
Drukuj
Skocz do: