Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.

Strony: [1] 2
Drukuj
Autor Wątek: Gry z przeszłości  (Przeczytany 25245 razy)
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« : 09-06-2011, 12:10:17 »

Natchnięta fragmentem powieści Cortazara „Gra w klasy” (oto
on => http://encanto.pinger.pl/m/3032393)
zdecydowałam, że skieruje do Was prośbę. Natchnienie spowodowało, że prośba
ta dotyczyć będzie gier. Ale nie bylejakich, tylko dziecięcych, podwórkowych (może
dzięki nim przypomnimy sobie, jak dojść do Nieba?). Chcę stworzyć poradnik
dla dorosłych dotyczący tego, jak się gra w klasy, gumę, chowanego czy inne
gry, których ja nie pamiętam…  Pomożecie mi przypomnieć sobie te gry? Potrzebuję
instrukcję jak w nie grać – sama zagram, przetestuję, zdjęcia zrobię…

Opiszecie to, co pamiętacie?

 Z góry dziękuję!
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #1 : 12-06-2011, 10:16:54 »

Moja ulubiona gra z dzieciństwa to "dwa ognie", tyle że do grania potrzeba przynajmniej z 6-8 osób, a w zasadzie im więcej tym zabawniej. Z drugiej strony dzięki temu podwórka się szybko integrowały:).
Poza tym dziewczyny grały głównie "w gumę" - czego nie widziałem całe wieki (chyba się już w to nie gra), a chłopaki w kapsle.
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #2 : 12-06-2011, 19:10:22 »

W gumę widziałam jak grają! Ja nie pamiętam zasad, ale grają!
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
Naczelny
Administrator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 248



WWW
« Odpowiedz #3 : 12-06-2011, 20:19:26 »

A ja pamiętam! Jedyneczki, dwójeczki, trójeczki... kosteczki, kolanka, pas...
Zapisane

To explore strange new worlds, to seek out new life and new civilizations, to boldly go where no man has gone before.
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #4 : 13-06-2011, 08:55:57 »

Przed pasem jeszcze chyba bioderka były...  Duży uśmiech
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
hanka
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 49


« Odpowiedz #5 : 13-06-2011, 10:29:37 »

Tak, a potem chyba ramiona i szyja... a nawet uszy  Duży uśmiech Ja z gier pamietam jeszcze taką, że trzeba było rzucić piłkę o ściane, a ona musiała się odbić od ziemi i chyba wszyscy musieli ją przeskoczyć. Kto nie przeskoczył to odpadał. Ale jak się to nazywało już nie pamiętam. Jak sobie jeszcze coś przypomnę to napiszę.
Zapisane
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #6 : 13-06-2011, 14:55:59 »

Ok, czekamy więc na natchnienie przypomnieniowe;-)
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
Mała Mi
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 6


« Odpowiedz #7 : 13-06-2011, 15:13:43 »

U nas na podwórku grało się w krawężniki - trzeba było tak rzucić piłkę, żeby odbiła się od krawężnika i wróciła. Chyba, że coś pomieszało mi się przez te lata?
W szkole to już było "masz go", również w wersji z deptaniem - jedna z brutalniejszych gier z dzieciństwa jakie pamiętam Duży uśmiech
Zapisane
wues
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 32


« Odpowiedz #8 : 14-06-2011, 07:55:35 »

Calkiem o tym zapomnialem ale tez gralismy w deptanego! Po dluzszej chwili zastanowienia przypomniala mi sie jeszcze jedna gra... tylko nazwy nie pamietam. Poczatek byl podobny do berka, tyle ze goniacy byl tylko jeden i jesli kogos dotknal, to dotknieta osoba musiala stanac w bezruchu. "Wybawic" mogla go inna osoba znowu dotykajac. Goniacy wygrywal jak mu sie udalo wszystkich unieruchomic. Tylko nie pamietam co sie dzialo jesli mu sie to przez dluzszy czas nie udawalo? Gralo sie w nieskonczonosc? Niepamietam  Szok. Aha i pamietam ze wymyslilismy tez wersje z utrudnieniem, dla klas starszych i przy wiekszej ilosci grajacych. W tej wersji wybawiac chlopcow mogly tylko dziewczyny i na odwrot, a zeby wybawic nie wystarczylo dotknac, tylko trzeba bylo pocalowac! To byla dopiero jazda:).
Zapisane
dolores
Aktywny użytkownik
***
Wiadomości: 166


« Odpowiedz #9 : 14-06-2011, 11:54:35 »

Wues u nas ta gra nazywała się "krowa"Uśmiech Jedna osoba stała, a pozostałe trzymały ja za place, osoba trzymana wymieniała kolory np. zielony, niebieski itp...na kolor biały wszyscy się rozbiegali, goniący jak kogoś dopadł to dotknięciem go unieruchamiał, złapany mógł ponownie wrócić do gry jeśli ktoś z pozostałych graczy prześliznął mu się pomiędzy nogami Uśmiech Zabawa fajna, można było się nieźli zasapać Mrugnięcie Co do pozostałych gier, to ja grywałam też w "10 patyków". Na większej deseczce układało się 10 patyków, jeden z uczestników wybijał patyki w górę, o pozostali uczestnicy  wtedy uciekali, osoba która miała gonić musiała przed rozpoczęciem łapania innych pozbierać porozrzucane patyki.
Oczywiście standardem na placu była "guma" i grało się w tzw. "raz, dwa, trzy" gdzie chodziło o to, że powtarzało się pewne układy pojedyńczo, podwójnie, potrójnie. Zaczynało się od kostek, potem kolanka, uda...jeśli chciało się większy hardcore to może było skakać na pasie i szyi Mrugnięcie Poza w/w grą, to skakało się również w "trójkąta". Trzy osoby stały w środku gumy, pozostałe osoby (też trzy) chodząc w kółko, na każdym polu robiły najpierw tzw "żabkę" czyli obiema nogami razem trzeba było naskoczyć na gumę, potem "nóżka" czyli jedną nogą wskoczyć na gumę i  "krzyżyk" to już wyższa szkoła jazdy, tzn. dwie nogi na gumę ale w takim ułożeniu żeby wyszło coś podobnego do X.
No i co tam jeszcze było... Oczywiście nieśmiertelna gra w "chowanego" (zasad nie trzeba chyba tłumaczyć) Grało się też w "kartofla", grupa osób staje w kręgu, odbija się do siebie piłką do siatkówki, kto nie odbije wchodzi do środka, pozostałe osoby starają się tak wycelować piłkę aby ten co jest w środku został "zbity". Jeśli osobie w środku udało się przechwycić lecącą na niego piłkę to wychodził ze środka, jeśli jednak oberwał to dostawał pierwszą literkę "k", po kolejnym zbiciu dostawał "a" itd. aż mu się uzbierała cała nazwa "kartofel". Następnie pozostali uczestnicy wymyślali jakieś zadanie do zrobienia dla tej osoby np. iść do domofonu i zadzwonić pod nazwisko Pietruszka i zapytać się kiedy będzie nowa dostawa w warzywniaku Duży uśmiech
Oooo, i była też "Ciuciubabka" Uśmiech  Haha przypomniało się się Basiu jak ostatnio z Kubą śmialiśmy się z nazwy ciuciubabka UśmiechUśmiechUśmiech i jak to się w zasadzie pisze...?Mrugnięcie
Mieliśmy też grę "Mikrobi"Mrugnięcie To była wersja "ciciubabki" tylko że w piwnicy Uśmiech Nie pytajcie dlaczego tak, nie mam pojęcia ale gra była fajna w upały bo w piwnicy było znacznie chłodniej Uśmiech
Graliśmy też w "Noża". Na ubitej ziemi nożem rysowało się okręg (ziemia), który się dzieliło na mniejsze pola (państwa). Każdy po kolei ciupał tym nożem w ziemię, powiększając tym samym swoje terytorium Uśmiech Wygrywał ten co podbił resztę Uśmiech
Przeskakiwanie przez piłkę o którym pisze Hanka to u nas nazywało się "odbijany" chyba z uwagi na to, że odbijało się piłkę o ścianę Uśmiech
Co dalej... grało się w "dwa ognie", "jednego ognia", "masz go" inaczej zwany "berkiem" Uśmiech
I to by było na razie na tyle... Uśmiech
Zapisane
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #10 : 16-06-2011, 08:15:22 »

Ja mam wrażenie, że dziewczynki bawiły się w bardziej różnorodne gry niż chłopcy... ale może się mylę? Z politowaniem

Poniżej gry, w ktore bawiła sie dominika sz.

1. Ślepiec: polem gry były drabinki wokół piaskownicy. Jedna osoba chodziła z zamkniętymi oczami. Reszta powinna chodzić po drabinkach jak najrzadziej schodząc z nich na ziemię i nie dawać się złapac. W związku z tym,że drabinki nie były rozległe ślepiec dosyć łatwo mógl przypadkiem się na kogos nadziać chodząc z wystawionymi rękami. Kierował się głównie słuchem,a jak juz kogos złapał to musiał zgadnoąc kto to,jak mu się nie udało to ciągle był łapiącym, jednak jak zgadł, to zachodziła zamiana ról. Ślepiec dodatkowo mógł kogos "złapac" jak usłyszał,że ktos schodzi z darbinek na ziemie, np zeby dostac się na inna ich część. Wołał wtedy "Ziemia" i chyba ta osoba która była akurat na ziemi musiała podejśc do ślepca by ten mógł zgadnąć któż to.

Zabawa niestety w tej chwili utrudniona ze względu,że zabawki na placach zabaw nie są już tak uniwersalne i dużo trudniej po nich po prostu łazić,  aczkolwiek dosyć często bywają teraz te pajęczyny, więc może zabaw nie straciła tak zupełnie swojego sensu;)

 
2. Dyrygent: jedna osoba, mająca być zgadującym, oddala się od reszty, reszta wybiera dyrygenta :p czyli osobę, która pokazuje co mają robić: skakać, klaskać, robić zeza, machać lewą nogą, etc. dyrygent musi to robić, tak żeby zgadujący się nie zorientował kto dyryguje. kiedy w końcu zgadującemu się uda, dyrygent w kolejnej rundzie jest zgadującym.


3. stara dobra skakanka: ale skaczemy na zmianę raz normalnie, a raz krzyżujemy przed sobą ręce, potem znów normalnie i robimy taką przeplatankę. no cóż, jeszcze nie opanowałam :p
 

4. guma do skakania, gra w 'dziesiątki': nie udało mi się odtworzyć całości, może Ty coś pamiętasz, wydaje mi się, że to było popularne i ogólnopolskie Mrugnięcie  zasada jest taka: 10 rund, w każdej kolejnej guma jest podnoszona wyżej (od kostek, czy też nawet "piętek" po trzymanie gumy na wyciągniętych rękach) i w każdej kolejnej robi się po 10 kolejek: jeden ruch (na przeskok przez gumę), potem dwa (np, nadepnięcia na gumę) trzy itd. oczywiście im wyżej, tym trudniej, potem, gdy już nie można było przeskoczyć przez gumę, trochę się modyfikowało, były jakieś skoki pod gumą, klaśnięcia i inne, generalnie można zrobić wariacje na temat, a ja jeszcze przeprowadzę wywiad środowiskowy czy ktoś pamięta 'dziesiątki' .
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
dolores
Aktywny użytkownik
***
Wiadomości: 166


« Odpowiedz #11 : 16-06-2011, 09:41:48 »

Przypomniało mi się, było coś takiego jak „dziesiątki”. Dwie osoby w środku gumy, reszta dzieciarni po kolei, jeden za drugim przeskakuje przez gumę (komu się nie uda zmienia tego co stoi w gumie). U na to polegało to na tym, że każda cyfra była rzymska, tj. 0 – przeskakiwało się przez gumę, I – trzeba było wskoczyć na gumę, a dokładnie tak żeby jedna stopa była na zewnątrz a druga w środku, guma pomiędzy nogami, II – tak samo jak I ale dokładamy drugi naskok na drugą część gumy, III – tak jak wyżej, tylko że robimy naskok na jedną stronę, drugą i z znowu na pierwszą, IV – naskok jak w I, a potem trzeba było wskoczyć na gumę stopami jednocześnie, ustawiając stopy tak, że palce na zewnątrz, pięty do środka (takie ustawienie przypominało rzymską piątkę), V – trzeba od razu wskoczyć na gumę tak aby wyszła w/w piątka, VI – najpierw V potem naskok jak do I, VII – to V i II, VIII – V i III, IX – najpierw I a potem na drugiej stronie gumy robiło się krzyżyk, żeby wyszedł X, no i na końcu X – czyli tylko krzyżyk. Nie wiem czy to wytłumaczyłam obrazowo, łatwiej byłoby to pokazać niż opisywać  Niezdecydowany

Przypomniała mi się jeszcze jedna gra w tzw. „Króla-lula” Mrugnięcie
Grupa dzieci wybiera jednego który będzie królem.
- Dzień dobry dzieci śmieci – mówi król
- Dzień dobry Króli-lulu z czerwonym nosem polanym sosem- mówią dzieci
- Gdzieście były i coście robiły?
- Byłyśmy tam i robiłyśmy to: tutaj dzieci pokazywały jakąś czynność którą wcześniej między sobą uzgodniły, np. mycie okien Uśmiech
Jak Król–lul zgadł o co chodzi to zamieniał się z kimś z pozostałych członków grupy i grało się od nowa.

Kolejna gra to zabawa w wilka i gąski.
Matką gąską stoi po jednej stronie placu, gąski stoją po drugiej stronie, a wilk trochę zboku tak w połowie drogi Uśmiech
- Gąski, gąski do domu! - woła mama gąska
- Boimy się! - krzyczą małe gąski
- Czego?
- Wilka złego!
- Gdzie on jest?
- Za płotem!
- Co robi?
- Ostrzy zęby na nas!
- Gąski, gąski do domu!!!!
I wtedy dzieciarnia rusza w kierunku mamy gąski (dodam że z niezłym wrzaskiem Mrugnięcie ), a wilk wpada między tą sforę i stara się jak jak najwięcej dzieci dotknąć. Te dotknięte odpadają z gry, cały proceder zastaje powtórzony, aż zostanie jedna gąska (ona potem zamienia się rolą z matką gęsią Uśmiech)
Zapisane
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #12 : 16-06-2011, 10:05:32 »

O ja, przecież ja też kochałam króla lula! Totalnie o nim zapomniałam! A gąski były hitem mojego przedszkola... Dzięki wielkie dolores za odświeżenie pamięci;-)

Cytuj
Nie wiem czy to wytłumaczyłam obrazowo, łatwiej byłoby to pokazać niż opisywać 

Cóż więc... bierz rodzinę i skaczcie, a przy okazji zróbcie zdjęcia;-) Bo rzeczywiście to łatwiej pokazać niż opisać Mrugnięcie
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
hanka
Nowy użytkownik
*
Wiadomości: 49


« Odpowiedz #13 : 21-06-2011, 07:39:24 »

Ja mam wrażenie, że dziewczynki bawiły się w bardziej różnorodne gry niż chłopcy... ale może się mylę? Z politowaniem
No wiadomo, mamy po prostu lepszą wyobraźnie, a chłopcy to tylko by w piłkę grali!
Mnie się jeszcze przypomniała taka gra: raz, dwa, trzy! Baba Jaga patrzy! Polegało to na tym, że trzeba było dotrzeć do tej Baby Jagi, wygrywał oczywiście ten komu się udało to zrobić. Najpierw wybieramy Babę Jagę, a reszta ustawia się w równej linii w sporej odległości. Można chodzić, biegać, czołgać się, co kto lubi, ale tylko jak Baba Jaga stoi odwrócona tyłem. Kiedy patrzy wszyscy muszą zastygnąć. Kto się poruszy, ten przegrywa:). Dodam, że gdy się biegnie to bardzo trudno jest nagle stanąć w bezruchu... z reguły były to bardzo niewygodne pozycje w których bardzo trudno było wytrzymać choćby przez kilka sekund:).
Zapisane
olga.rarytas
Moderator
Aktywny użytkownik
*****
Wiadomości: 180


« Odpowiedz #14 : 21-06-2011, 08:33:08 »

Tak, u nas było takie utrudnienie, że w momencie, gdy Baba Jaga się odwracała, trzeba było stać na jednej nodze albo w jakiejś innej dziwnej pozycji;-)
Zapisane

Różnorodność źródłem jedności
Strony: [1] 2
Drukuj
Skocz do: